Bumerang

Ta historia jest owocem szóstego tygodnia kursu pisania opowiadań. Tym razem zmierzyłam się z opowiadaniem obyczajowym. Czasem myślimy, że komuś pomagamy, ale w rzeczywistości ranimy samych siebie. Pewne relacje związują nas i nie pozwalają żyć własnym życiem. Są jak trwanie w toksycznej symbiozie. Wracają jak bumerang i nie potrafimy się od nich oddzielić. Czy Lucy znajdzie w sobie siłę, żeby przerwać sznur? Zapraszam do czytania :)

 

 

Morning Glory

Ta historia jest owocem piątego tygodnia fenomenalnego kursu pisania opowiadań, prowadzonego przez Justynę Karolak i Wojciecha Elszyna. Znów krótka forma. Tym razem zmierzyłam się z opowiadaniem onirycznym nowoczesnym, w którym dodatkowo zastosowałam zabieg retrospekcji. Przyznam szczerze, że jest to moje najbardziej ulubione opowiadanie, spośród tych, które udało mi się stworzyć podczas kursu. Tematem opowiadania są dziwne sploty wydarzeń, które łączą nas z innymi ludźmi. Czy rozczarowanie z przeszłości zatrzyma bohaterkę opowiadania? Czy da sobie kolejną szansę na szczęście? Jeśli chcesz się przekonać, zapraszam do czytania.

 

 

Samotność kontrolowana

Ta historia jest owocem czwartego tygodnia fenomenalnego kursu pisania opowiadań, prowadzonego przez Justynę Karolak i Wojciecha Elszyna. Tematem opowiadania "Samotność kontrolowana" są trudne wyzwania, jakich leciwa ciotka dostarcza swojej siostrzenicy Alicji.

 

 

Pisarka Marta już tu jest

Ta historia jest owocem trzeciego tygodnia fenomenalnego kursu pisania opowiadań, prowadzonego przez Justynę Karolak i Wojciecha Elszyna. Tematem opowiadania Pisarka Marta już tu jest, utrzymanego w konwencji surrealizmu, są zmagania pisarki przeżywającej chwile zwątpienia. Czy obrana przez nią droga jest porażką?

 

 

Cmentarzysko marzeń

Ta historia jest owocem drugiego tygodnia fenomenalnego kursu pisania opowiadań, prowadzonego przez Justynę Karolak i Wojciecha Elszyna. Znów krótka forma. Tym razem zmierzyłam się z prozą poetycką. Wyzwanie i uwolnienie nowych pokładów twórczości. Tematem opowiadania są niespełnione marzenia w kontekście relacji córki ze starzejącą się matką. Czy istnieje jakiś promyk nadziei wobec głębokiej świadomości życiowej pustki?

 

 

Isabelle

Nagle żona się ocknęła. Jej powieki wpadły w niekontrolowane drżenie, po czym się uspokoiły. Odrzuciła do tyłu szyję i zrobiła wdech. Powoli wypuszczała powietrze. Wreszcie spojrzała na Trevora wystraszonymi oczami. Przypominała kosmonautę, który niespodziewanie powrócił z planety znajdującej się o miliony lat świetlnych od Ziemi. Zasłoniwszy usta ręką, wybiegła ze szlochem z toalety.

– Szefie – wydukał Danny. – Znasz tę kobietę?

Wyraźnie zarysowana szczęka Trevora przesuwała się groźnie w przód i w tył. Potem powoli, niczym w filmie puszczonym w zwolnionym tempie, podniósł dłoń do czoła, dotknął je jakby dotykał czegoś wyjątkowo kruchego. Spojrzał na podwładnego i przywrócił rękę do wcześniejszej pozycji.

– To moja żona – powiedział, obserwując, jakie wrażenie zrobi ta informacja na mężczyźnie.

W oczach Danny’ego malował się szok pomieszany z ogromną trwogą.

– Ja… Ja… Nie miałem bladego pojęcia – wybełkotał.

– Domyślam się – odparł Trevor.

 

 

Spowiedź

Wybory, których dokonujemy mają wpływ na nasze życie. Niektóre z nich mogą zmienić cały bieg naszego życia na dobre lub na złe. Spowiedź to historia Igora – młodego chłopaka uwikłanego w splot nieprzychylnych okoliczności. Pewnego dnia otrzymuje pewną propozycję…

 

 

Płaszcz

Biegłem ile sił w nogach, z trudem przedzierając się przez śnieg zalegający pomiędzy pniami majestatycznych choinek i świerków. Ostre zimowe powietrze zatykało mi płuca, wywołując w klatce piersiowej piekący ból. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk stłumionego huku wystrzałów. Kilka wron obsiadających pobliskie drzewa poderwało się do chaotycznego lotu, podnosząc głośny rwetes i mącąc głuchą ciszę odzianego w zimową szatę lasu. Przywołując z pamięci obraz braci, brnąłem dalej, pokonując kolejne metry. Miałem wrażenie, że serce podchodzi mi coraz bardziej do gardła, jakby chciało wydostać się na zewnątrz i pobiec szybciej niż ja. Czułem w uszach jego pulsujące szaleńcze tempo, przypominające tętent cwałujących koni. Przed moimi oczami przewijały się obrazy z ostatnich kilkunastu miesięcy, niczym upiorne kształty wyłaniające się z mroku złowieszczej nocy. W końcu, zapadając się w śniegu po kolana, straciłem równowagę i upadłem, lądując twarzą w miękkim białym puchu. Przez jeden ułamek sekundy zapragnąłem zanurzyć się w śnieżnej pierzynie i przestać walczyć. Po prostu odwrócić się na wznak i powitać śmierć z otwartymi ramionami...

 

 

Toxic Love

Kiedy znalazła się na ulicy, orzeźwiający chłodny wiatr owiał jej twarz. Stwierdzając z zadowoleniem, że to idealna pogoda na spacer, ruszyła pewnym krokiem przed siebie. Skręciła w przesmyk pomiędzy budynkami, zdążyła jeszcze dostrzec, że latarnie się świecą i natknęła się prosto na jakąś bijatykę. Osoby zaangażowane w bójkę wcale nie zauważyły, że ktoś pojawił się w mrocznym zakamarku. Wykorzystując ich kompletną nieświadomość, Mel schowała się za metalowym kontenerem na odpady. Nie wiedziała, co powinna teraz zrobić. Po chwili lekko wychyliła głowę i wytężyła wzrok.
W blasku działającej latarni ujrzała dorosłego mężczyznę okładającego pięściami nastolatka. Drugi facet przytrzymywał młodego chłopaka pod pachami, podczas gdy pierwszy bezlitośnie go bił. Wyrostek wierzgał i szarpał się, próbując się bezskutecznie wyswobodzić z żelaznego uścisku znacznie większego od siebie napastnika. Jones znów się ukryła. Serce zaczęło jej walić jak oszalałe, a na czoło wystąpiły krople potu. Obejrzała się do tyłu, licząc że ktoś jeszcze pojawi się w przejściu, ale zaułek zionął pustką. Kobietę ogarnął potworny strach, a jednocześnie wiedziała, że nie może pozwolić na to, co się działo. W końcu wyłoniła się na miękkich nogach zza kontenera i stanęła pod drugą włączoną lampą. Przełknęła ślinę i wysapała krótkie: Boże, pomóż.
- Hej! - zawołała wreszcie przez ściśnięte gardło. Oprawca nadal grzmocił chłopaka, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi. - Hej! - Tym razem krzyknęła znacznie głośniej. – Zostawcie go w spokoju! - Jej głos brzmiał tak, jakby próbowała uciszyć niesforne dzieci na szkółce niedzielnej. Mężczyzna przestał bić dzieciaka i zastygł w bezruchu. Następnie wszyscy trzej uczestnicy rozróby zwrócili głowy w stronę dobiegającego hałasu. Melanie podeszła bliżej.
- Przestańcie. Natychmiast – powiedziała nieco bardziej zdecydowanym tonem. Facet, który lał nastolatka zmierzył drobną postać pogardliwym wzrokiem i chyżo wyrwał w jej kierunku. Mel zdrętwiała, mając wrażenie, że w jej ciało wbijają się setki igiełek. Żwawe kroki oprycha nie wróżyły niczego dobrego.
- Co ja sobie myślałam? - wymamrotała pod nosem, rozważając czy zdąży wziąć nogi za pas, czy nie.

 

 

Wywiad

Jennifer Ashley, po krótkiej walce z drzwiami obrotowymi, wpadła do dużego przeszklonego budynku. Biegnąc do windy, włożyła na siebie szykowną granatową marynarkę i rozpuściła długie ciemne włosy. Wydawało jej się, że ma nogi z ołowiu. Wysokie obcasy dodatkowo utrudniały zadanie, czyniąc dotarcie do celu prawie niemożliwym. Kilka osób w holu obserwowało jej karkołomny wyścig z czasem, z nieskrywanym politowaniem. Drzwi windy już się zasuwały, ale w ostatniej chwili zdążyła nacisnąć guzik i wejść do środka, potrącając starszego mężczyznę. Zamknęła oczy i próbowała uspokoić oddech. W końcu winda zatrzymała się na jedenastym piętrze, a szczupła wysoka kobieta, przeciskając się między innymi pasażerami, wysiadła i znów ruszyła biegiem. Zwolniła dopiero przed studiem telewizyjnym, przeczesała ręką włosy i z rozmachem otworzyła drzwi.