J oseph to popularny dziennikarz, który wiedzie beztroskie życie. Uwielbia się bawić i korzystać z tego co ma. Bohater jest kobieciarzem i taki styl życia mu odpowiada. Pewnego dnia otrzymuje tajemniczy list, który początkowo go zaskakuje. Jednak wraz z pierwszą odpowiedzią, pojawia się również ekscytacja i oczekiwanie na kolejne. Wraz z pojawieniem się pierwszego listu życie bohatera zaczyna się zmieniać. Jednak nie są to zmiany na lepsze, a wręcz przeciwnie. Coraz bardziej jego codzienność się rozpada. Jedna zła wiadomość za drugą sprawiają, że coraz trudniej mu wierzyć w lepsze jutro.

"Zapomniałem dodać" to zaskakująca, intrygująca historia, w której dużą rolę odgrywa sfera nadnaturalna. Książka pełna bólu, tajemnic, rozczarowań, ale również nadziei, cudzie i nowych szansach. Lektura, która pokazuje jak wiele w naszym życiu zależy od nas samych. Od tego czy chcemy, czy wierzymy, czy potrafimy być lepszą wersją siebie. Historia, w której na jednego mężczyznę spadło wiele cierpienia. Jednak mimo początkowej niechęci i niepewności, potrafił on zawalczyć o siebie i swoją przyszłość. Potrzebował tylko odpowiedniego wsparcia i osoby, która wskazałaby mu drogę, którą należy podążać. "Zapomniałem dodać" to bardzo dobra książka, która całkowicie odbiega od innych historii. Jest oryginalna, a przy tym niezwykle dobra i otwierająca oczy na niektóre sprawy. Autorka ma przyjemny styl co sprawiło, że chętnie przewracałam kolejne strony i śledziłam losy bohatera. Jeśli szukacie historia, która nie będzie schematyczna, a nieraz Was zaskoczy i wywoła wiele emocji to zachęcam do sięgnięcia po "Zapomniałem dodać". Polecam!

Ola - zaczytana_opisana

ZASKAKUJĄCY DEBIUT!


B Bogactwo przemija, sława przemija, zdrowie zanika, a miłość? Miłość i wiara mogą trwać w nieskończoność. Zamykając oczy, myśląc o najważniejszych wartościach w życiu człowieka widzę uczucia, widzę emocje, które równają się najpiękniejszym lub najsmutniejszym wydarzeniom. Tańcząc ze śmiercią można zrozumieć wiele istotnych spraw, na które wcześniej nie zwracało się uwagi; można nawet odzyskać wiarę, którą się potępiało. Można odnaleźć siebie na trudnej ścieżce, jaką pokonujemy każdego dnia.

Ach, zapomniałam dodać, że powieść ta to debiut, który bardzo mnie zaskoczył. Byłam pewna, iż historia stworzona przez M.M. Macko będzie stanowiła romantyczną opowieść o playboy’u, którego ciężko poskromić. Jakież dopadło mnie zdziwienie, gdy skończyłam czytać ostatnią stronę. To była wyjątkowa historia. Bohaterowie zaskoczyli nie tylko charakterem, ale i nastawieniem na świat oraz otaczających ich ludzi. Choć Joseph Rye, główna postać, rzeczywiście był pewnym siebie alvaro, codziennie coś w nim pękało, ukazując inną twarz. Emily, jego przyjaciółka od lat, również mnie zaskoczyła, a ich relacja opiewała we wzloty i upadki.

Znów zapomniałabym dodać... To powieść o docieraniu do swojej wiary, o odnalezieniu siebie oraz budującej miłości, która stawia na nogi, o narastających problemach i wątpliwościach związanych z podstawowymi kwestiami życia. Historia głęboko mnie poruszyła. Zwłaszcza wątek więzienny, tajemniczy początek przygody z listami, jakie otrzymuje główny bohater oraz ten wiary. Chociaż podejście Josepha do Boga było mi bliższe niż podejście do Emily, fascynujące było dla mnie przyglądanie się jego zmianom.

Czasami mrok dotyka kogoś, kto zupełnie się tego nie spodziewa, kto żyje w blasku reflektorów, a wtedy wszystko ulega diametralnym zmianom. Gdy więc mrok zastępuje światłość, ból, cierpienie, zwątpienie i przerażenie dopada niemal każdego. Jednak miłość i przyjaźń potrafią dodać sił oraz skrzydeł, które doprowadzą prosto do własnego raju.

Piękna, wyjątkowa, wzruszająca i chwytająca za serce opowieść. Zawładnęła moim sercem przez cały czas czytania. Motywy zawarte w książce zostaną w mojej pamięci na długo, za co ogromnie dziękuję M. M. Macko. Patronowanie tej powieści to prawdziwy zaszczyt! Dziękuję za tę książkę, za emocje, które mi towarzyszyły oraz za drobne piękne upominki w przesyłce. Nie zapomnę dodać, że naprawdę polecam i zachęcam do sięgnięcia po tę powieść!

Arystokratka spod księgarni (Francesca Vulneratus)

 

„Chyba chce się z tobą zaprzyjaźnić […] Tylko nie ma pojęcia, że jesteś aspołecznym alkoholikiem i seksoholikiem kompletnie niezainteresowanym głębokimi rozmowami o sensie istnienia, wieczności i życiu pozagrobowym.” ... czyli z "kamerą" u Josepha.

Publikacja "Zapomniałem dodać" autorstwa @m.m.macko to skomplikowana historia dynamicznego życia... Mamy tu wielką miłość, ale też spotykamy to ważniejsze "coś".

"Zapomniałem dodać" to powieść, która całkowicie mnie zaskoczyła. Opis nie oddaje w połowie tego, co historia skrywa w swoich kartach. Niecodzienna historia, która zarazem wzrusza, napełnia optymizmem, jak i po prostu skłania do przemyśleń. Autorka stworzyła opowieść, w której bohater przechodzi przez swoje prywatne małe "piekło". Ambitny kobieciarz i lekkoduch, żyjący z dnia na dzień według własnych zasad - zostaje "wywołany do tablicy" przez życie. Opowieść Josepha nie jest prosta, nie mamy tutaj tylko romansu czy prostej przebudowy życia. Pisarka instruuje, jak jedna "chwila" może dotkliwie przewartościować życie ludzkie. Co najważniejsze, spotykamy tu prawdziwą przyjaźń, która miewa gorsze, normalne i te lepsze momenty. Spektakularne kaprysy losu i głęboko skrywane tajemnice bohaterów, którym tylko oni mogą nadać biegu.

Publikacja ta jest w stanie zatrzymać na moment naturalny bieg dnia i pozwolić sobie na zadumę. Co najbardziej ujmuje, to subtelność przekazu i podkreślenie pojawiających się cudów, które zdarzają się wbrew wszelkim naukowym dowodom.

Historia o zmianach i przełomach, którą czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Ku mojej radości w powieści dominuje tajemnicza atmosfera. Autorka żongluje wątkami, uciszając w ten sposób dociekliwość czytelnika, tylko po to, by po chwili znów zaskoczyć. Jest to dopracowany tekst, w którym bohater uświadamia sobie, jak wbrew swojej świadomości stał się więźniem swoich własnych barier i przekonań. Dodatkowo zapewniam, że w stronicach tej książki czytelnik odnajdzie niespotykaną próbę siły i wiary.

"Zapomniałem dodać" to powieść o głębszych wartościach. Lekcja życia dla Josepha, która znacząco wpływa na jego przyjaciół i diametralnie zmienia jego życie. Polecam dla tych, którzy nie boją się wierzyć w coś więcej...

Karolina @promyczekzla

"Zapomniałem dodać" M. M. Macko zaciekawiło mnie już od momentu zapowiedzi, a apetyt podsyciło stwierdzenie koleżanki z grupy literackiej, że ta powieść jest nieszablonowa. Tym bardziej chciałam zaspokoić swoją ciekawość i po zrobieniu tego stwierdzam, że miała rację! Joseph Rye jest przystojny, utalentowany, bogaty i prowadzi bujne życie towarzyskie. Nie spogląda w głąb siebie, nie zastawia się nad sensem życia (ani swojego, ani niczyjego innego), ma łatkę playboya, co bynajmniej mu nie przeszkadza. Chociaż prowadzi popularny program o zmianach, on sam zdaje się w nie w ogóle nie wierzyć. Pewnego dnia przychodzi do niego list. Pisany odręcznie intryguje tym bardziej i zaciekawiony Joseph postanawia go nie tylko przeczytać, ale i napisać odpisać (także odręcznie). To wydarzenie zdaje się być początkiem wydarzeń, które postawią całe jego życie na głowie i każą zastanowić się nad sprawami, które do tej pory pozostawały poza obrębem jego strefy komfortu.

***

"Sens życia? Kobieto, dlaczego zadajesz takie osobliwe pytania? Kiedy nachodzą mnie podobne refleksje idę się napić lub uprawiam seks."

***

Sięgając po "Zapomniałem dodać" czułam pewien lekki niepokój, czy aby na pewno książka mi się spodoba. Nie czytałam dotąd żadnej powieści, w której kwestie wiary miałyby tak istotne znaczenie dla fabuły. Nie wiedziałam jaki będzie mój odbiór całości, jak spodoba mi się historia, której opis nie zdradza zbyt wiele. Celowo też nie czytałam innych opinii, żeby się niczym nie sugerować i tak całkowicie po mojemu spojrzeć na tę powieść.

Moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne, a historia opowiedziana przez M. M. Macko niesamowicie mnie zachwyciła, a miejscami także wzruszyła.

***

Powieść liczy sobie blisko trzysta stron, więc jej przeczytanie nie zajęło mi dużo czasu. Swoją rolę odegrało w tym także poprowadzenie fabuły, która sprawiła, że w niej przepadłam. Zapomniałam o kawie, nie w głowie mi były obowiązki domowe, musiałam skończyć czytać. Chociaż "Zapomniałem dodać" jest jak najbardziej o wierze, to M. M. Macko przedstawiła to w tak cudownie nienachalny, a przy tym umiejętny sposób, że nie czułam się niczym przytłoczona. Sposób nie tylko naturalny, lecz także autentyczny. Więc jeśli nie jesteście osobami, którym wiara jest bliska bez obaw możecie sięgnąć po tę powieść.

***

Stylistycznie widziałam dużą różnicę, pomiędzy tą powieścią, a czytanym jakiś czas temu opowiadaniem z antologii "Deszczowe sny" Grupy Literackiej Ailes (do której autorka należy). Płynność, klarowność i wywołanie emocji u czytelnika to zalety dobrej powieści, a "Zapomniałem dodać" je wszystkie posiada.

***

Do tego wykreowane postaci są realistyczne i posiadają dopracowane zaplecze psychologiczne. Joseph Rye to bohater, który niekoniecznie może dawać się lubić. Było w nim jednak coś takiego, co sprawiło, że zapałałam do niego sympatią, a cynizm Jo stanowił dodatkowy atut. Każdy z pojawiających się bohaterów ma swoją historię, da się odczuć, że choć pojawiają się sporadycznie i na momencik, to są pełnowymiarowymi postaciami, które nie są tam przez przypadek.

***

Powieść jest głównie o zmianie, o nieoczekiwanych sytuacjach, z którymi Joseph musi się zmierzyć i tym, jak bardzo trudno jest mu się pogodzić z faktami. Podobało mi się, że autorka nie przedstawia tej zmiany jako szybkiej, tylko rozłożonej w czasie, sukcesywnej i przede wszystkim realistycznie przedstawionej.

"Zapomniałem dodać" to także opowieść o tym co w życiu jest tak naprawdę ważne. Josepha poznajemy od bardzo niesympatycznej strony: kobiety na jedną noc, arogancja w kontaktach z innymi, cynizm i sarkazm. To facet, z którym ciężko zbudować związek przyjacielski, a co tu mówić o partnerskim. Świetnie podsumowała go przyjaciółka Emily Good: "(...)jesteś aspołecznym alkoholikiem i seksoholikiem kompletnie niezainteresowanym głębokimi rozmowami o sensie istnienia, wieczności i życiu pozagrobowym."

Uświadomienie sobie tego kosztuje bohatera bardzo, bardzo dużo, w pewnym momencie wydawało mi się, że nawet ciut za dużo (ale w zasadzie dlaczego nie). Stopniowo dowiadujemy dlaczego Jo jest właśnie taki, na światło dzienne wydobywa się mrok, skrywany w jego duszy.

To jednak przede wszystkim powieść o miłości. Nie tylko tej fizycznej, ale i duchowej, dotykającej także wiary. A skoro o miłości to i wątek romantyczny też jest obecny, nie dominuje, ale jest stale odczuwalny, a przy tym kojąco oddziałuje.

***

Zakończenie... Na pewno Wam go nie zdradzę, ale siedziałam jak na szpilkach, pochłaniając kolejne zdania i chcąc się dowiedzieć jak się to wszystko skończy. Momenty te były niesamowicie wzruszające, gardło ściskało mi się z emocji, a łzy ciekły po policzkach. Ale sama końcówka powieści... mnie nie usatysfakcjonowała. Mimo iż jest ona prawdopodobna i stanowi w pewien sposób zwieńczenie, to jednak była zbyt... no po prostu, była zbyt. Oczywiście w obliczu całości to drobiazgi, a książka ciągle pozostała cudowna i wartościowa.

***

"Zapomniałem dodać" M. M. Macko to nie tylko ciekawy pomysł, bardzo dobre wykonanie i emocje, ale i sposobność do refleksji, do zatrzymania się przy pewnych fragmentach i zastanowienie się nad życiem, nad postawionymi pytaniami. To powieść, która niesie nadzieję i ma niesamowicie pozytywny wydźwięk. Z pewnością nie jest to jedna z tych powieści, o których szybko zapomnę. Cieszę się, że trafiła w moje ręce, wrócę do niej znów za jakiś czas, bo to właśnie jedna z tych historii.

Czy polecam? Oczywiście, że tak!

Strefa Booki - Katarzyna Wąsowicz

"Wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy".

List do Hebrajczyków 11:1